Patroni naszych ulic

Nieobecni

Ludzie porządkują przestrzeń, nazywając ją. Tak samo jest z rzeczywistością miejską - jeśli coś nie jest nazwane, nie istnieje. Toteż nazwy ulic, placów, dworców pełnią funkcje magiczne - powołują do życia nieistniejące byty, podporządkowują miejski świat człowiekowi, sprawiają, że jest on dla nas bardziej życzliwy, przychylny i bezpieczny...

Małe miejscowości, jak wsie i miasteczka, zwykle zadowalają się bezpretensjonalnymi nazwami ulic, określającymi jakiś element krajobrazu, np. Brzozowa, Topolowa lub zawody wykonywane przez mieszkańców, np. Rzemieślnicza, Kuśnierska, Bednarska itp. Dopiero gdy mała miejscowość rozrasta się w wielkie miasto lub gdy tereny wiejskie zostają przez miasto wchłonięte - zaczyna się problem z nazwami ulic. Dyskusje, zmiany, a nawet manipulacje pojawiają się w świecie, do którego wkroczyła polityka. Gdy w XVII wieku powstawało miasto Praga, nikomu nie przychodziły do głowy dyskusje, zmiany i manipulacje: miejskie realia same nadały nazwy praskim ulicom. Główna ulica miasta, na której odbywał się handel bydłem, nazywana była Wołową, a gdy asortyment sprzedawanych towarów zwiększył się, nazwa stała się bardziej ogólna. Po dziś dzień Targowa zachowała swój charakter.

Pierwsze zmiany nastąpiły w XIX wieku, gdy do Warszawy zawitał Napoleon, a samo miasto stało się na powrót stolicą Polski. Zmiany te nie były trwałe: kilka lat później, gdy Księstwo Warszawskie stawało się Królestwem Polskim, większość z nich przestała obowiązywać. Nowy król, Aleksander (będący jednocześnie carem Rosji) był powszechnie lubiany i szanowany - na jego cześć powstawały pieśni (chociażby "Boże, coś Polskę..."), ale praskie społeczeństwo było zbyt dumne, żeby nazywać ulice jego imieniem.

Jednak Polacy zbuntowali przeciwko następcy Aleksandra - Mikołajowi - i przegrali kolejne dwa powstania: listopadowe i styczniowe. Do Warszawy wkroczyły rosyjskie wojska i rosyjska administracja: zbudowano Cytadelę, mającą sprawić, że miasto przestanie się rozwijać, a mieszkańcy będą posłuszni. Nie było już wyboru - nazwy ulic i placów musiały być takie, jakich zażądały władze carskie. Do centrum Pragi zawitały ulice Moskiewska i Petersburgska (tak, właśnie tak!), czy też Aleksandrowska. Stan taki trwał do roku 1915, dopóki Rosjanie nie zostali wygnani z Warszawy. Wówczas znów o nazwach ulic decydowały władze miasta

W niepodległej Rzeczypospolitej - gdy Praga kilkakroć powiększyła swoją powierzchnię, ogarniając między innymi Bródno i Targówek - koniecznością stało się nadanie nazw nowo powstałym ulicom. Czasem były to nazwy tradycyjne, wywodzące się od starej nazwy czy funkcji (tak było na przykład z szosą wylotową w kierunku Radzymina - Radzymińską), jednak dużo częściej były to nazwy mające upamiętnić wielkich Polaków i ich dzieła. Co prawda "najwybitniejsi" Polacy zostali uhonorowani patronatem ulic na Śródmieściu, lecz dzięki temu nazwy praskich ulic rzadko kiedy upamiętniają kłótliwych polityków i morderczych generałów, często zaś - lekarzy, matematyków, socjologów.W czasie II Wojny Światowej Praga - w przeciwieństwie do lewobrzeżnej Warszawy - nie stała się obiektem twórczości "literackiej" hitlerowskiej administracji i nie pojawiła się tutaj żadna "Adolf-Hitler Strasse" czy też "Hermann-Goering Platz", chociaż ulica 11 Listopada powróciła do swojej poprzedniej nazwy: Esplanadowej. Warto natomiast przypomnieć, że w 1943 roku władze polskiego państwa podziemnego propagowały nazywanie warszawskich ulic imionami ówczesnych antyniemieckich polityków: aleja Zieleniecka miała nazywać się aleją Winstona Churchilla, premiera Wielkiej Brytanii, a rondo Waszyngtona - placem Franklina Delano Roosevelta - prezydenta USA. Warto zwrócić uwagę, że nikt nie zaproponował, aby którakolwiek ulica nazywała się ulicą Józefa Stalina.

Dopiero w momencie, gdy Polska została zajęta przez Armię Sowiecką, a polskie władze zostały całkowicie podporządkowane Moskwie, Józef Stalin zawitał na tabliczki z nazwami ulic. W Warszawie takich placów i ulic było sześć. Jednak Pradze udało się szczęśliwie uniknąć zbrodniarzy jako patronów ulic: nie zagościł tu ani Hitler, ani Stalin (chociaż pojawiła się ulica Stalingradzka). Najważniejszym komunistycznym patronem był Karol Świerczewski, oficer Armii Czerwonej, nadzorujący po 1944 roku Wojsko Polskie. W 1990 roku aleja jego imienia stała się Aleją "Solidarności" - chyba słusznie, biorąc pod uwagę, ile polskiej krwi miał na swoich rękach Świerczewski. Na własną prośbę walczył przeciw Polsce w 1920 roku, brał udział w represjach przeciwko żołnierzom AK po wojnie, a z powodu nieudolności doprowadził do śmierci 5 tysięcy polskich żołnierzy w dowodzonej przez niego 2. Armii - na dwa tygodnie przed ostatecznym końcem wojny.

Co prawda, w okresie PRL niewiele praskich ulic poświęconych było działaczom komunistycznym, pojawiali się jednak inni patroni mili ówczesnym władzom - postępowi naukowcy występujący przeciwko tradycyjnym wartościom, nowocześni twórcy kultury, pogańscy bogowie, a wszyscy prascy święci stracili swój święty status. Po 1989 roku zmiany nie były zbyt duże, chociaż warszawska Komisja do spraw Nazewnictwa Ulic rozpatrywała kilkadziesiąt projektów, z których największe wzburzenie wywarła propozycja zmiany nazwy ulicy Stefana Okrzei na Arcybiskupa Kakowskiego...

Miasto jest jednak żywe i nie trzeba urzędowych interwencji, żeby niesympatyczna nazwa znikła z mapy. Jedną z takich niemiłych postaci był kapitan Śliwickij, patron fortu Śliwckiego. Ten oficer rosyjski zasłużył się podczas zdobywania Warszawy w 1831 roku i na jego cześć nazwano fort, będący praską częścią Cytadeli. Chociaż od 1921 roku oficjalna nazwa brzmi "Fort Jasińskiego", to okoliczne rejony nazywane są Śliwicami.
Komu dzisiaj nazwa ta kojarzy się z zaborcą, a komu z soczystymi owocami?


T. Pawłowski

7753