Patroni naszych ulic

Tadeusz Korzon

Widzę Warszawę wielką - mówił Stefan Starzyński, prezydent przedwojennej stolicy. To przede wszystkim dzięki jego staraniom Warszawa stała się miastem pięknym i nowoczesnym. Szczególnie wiele zyskała - dawnej zaniedbywana - Warszawa prawobrzeżna. Na Targówku, który w 1916 r. został włączony do granic Warszawy, planowano utworzenie nowoczesnej dzielnicy mieszkaniowej. Przez jej środek przebiegać miała ogromna arteria - imienia Tadeusza Korzona. Realizację tych zamierzeń przerwał wybuch II wojny światowej.

Może zastanawiać fakt, dlaczego właśnie Tadeusz Korzon miał stać się patronem tak ważnej ulicy? Upływ czasu, a być może i niechęć, z jaką w PRL wspominano to nazwisko, sprawiły, że dziś jest to postać znana tylko nielicznym. Inaczej było przed wojną, w II Rzeczpospolitej - poglądy i prace Korzona były znane i cenione do tego stopnia, że służyły jako podstawa programów nauczania historii w szkołach.

Tadeusz Korzon był historykiem - badaczem nowożytnych dziejów Polski. Całe życie upłynęło mu pod zaborami - urodził się kilka lat po Powstaniu Listopadowym, a zmarł w roku odzyskania przez Polskę niepodległości - w 1918. W 1861 r. za organizowanie manifestacji patriotycznych na Kowieńszczyźnie został skazany na karę śmierci, zamienioną na zesłanie. W późniejszych latach był dyrektorem Biblioteki Ordynacji Zamojskiej w Warszawie. Brał udział w opracowaniu Wielkiej Encyklopedii Powszechnej Ilustrowanej oraz był autorem poczytnych podręczników historii, m. in. do dzisiaj wznawianych "Dziejów wojen i wojskowości w Polsce".

Korzon był jednym z głównych bohaterów wielkiej narodowej dyskusji historycznej o utracie przez Rzeczpospolitą suwerenności w 1795 r. Kilkadziesiąt lat po tej tragedii zaczęto sobie zadawać pytania - co sprawiło, że Polska przestała istnieć? czy winę za to ponoszą sąsiedzi czy Polacy? czy można było tego uniknąć? czy powstania narodowe miały jakikolwiek sens? Pytania te wywołały zażartą dyskusję pomiędzy historykami. W Krakowie...

Utworzyły się dwa przeciwstawne obozy - w Krakowie - pod przewodnictwem Szujskiego -oraz w Warszawie - właśnie pod przewodnictwem Tadeusza Korzona. Obydwie szkoły historyczne - krakowska i warszawska - miały całkowicie odmienne poglądy na dzieje Polski i przyczyny jej upadku. Historycy szkoły krakowskiej uważali, że to sami Polacy winni są upadku Rzeczypospolitej. Za największe zło uznano ustrój dawnej Polski - demokrację szlachecką. Potępiano wolności i przywileje szlacheckie, wolną elekcję, liberum veto. Niektórzy z historyków krakowskich uważali, że przyczyn klęski należy szukać nie tylko w XVIII, ale i w XVI w. Takie rozumienie dziejów Polski miało - według tych historyków - sprawić, że następne pokolenia Polaków nie będą miały wad przodków.

Niestety, takie poglądy były wygodne dla państw zaborczych. Zależało im na tym, żeby zdjąć z siebie odpowiedzialność za rozbiory i obarczyć winą samych Polaków. Historycy niemieccy - a przede wszystkim rosyjscy - dotąd chętnie głoszą ten pogląd. Co gorsza, ta wizja historii został utrwalona w Polsce w czasach PRL - gdy polskie książki historyczne były pisane według moskiewskich nakazów.

...i w Warszawie

Poglądom historyków krakowskich sprzeciwiali się historycy skupieni wokół Tadeusza Korzona, słusznie argumentując, że nie ma na świecie państwa, które zawsze byłoby silne, nie przeżywając lat słabości i gorszej koniunktury. Przez wieki upadło wiele mocarstw, chociażby starożytny Rzym, którego potęga wydawała się niezwyciężona. Nawet Włochy i Niemcy zdołały się zjednoczyć dopiero w XIX w. Rosja też miała w swej historii okres "wielkiej smuty", gdy Polacy urzędowali na Kremlu.

Historycy szkoły warszawskiej wskazywali, że nie można szukać przyczyn upadku Polski szlacheckiej tylko w jej ustroju, gdyż przez wieki funkcjonował on znakomicie. Rzeczpospolita była mocarstwem w czasach Jagiellonów, a i potem, w czasach królów elekcyjnych. Przywileje szlacheckie były wielkimi osiągnięciami w dziedzinie demokracji, zyskanymi długo wcześniej niż w państwach Europy Zachodniej, np. wprowadzanie prawa nietykalności osobistej i zakazu więzienia szlachty bez wyroku sądowego. Również liberum veto przez niemal dwa wieki sprawdzało się jako rozwiązanie prowadzące do powszechnej zgody - tak długo przekonywano oponentów w polskim sejmie i tak długo negocjowano, aż wszyscy zgodzili się na dane rozwiązanie. W niepodległej Rzeczpospolitej

Po 1918 roku w niepodległej Polsce odrzucono poglądy szkoły krakowskiej i oparto nauczanie historii i propagandę państwową na pracach historyków warszawskich. Podobnie powinno stać się i w dzisiejszej Rzeczpospolitej. Niestety, prawie pół wieku istnienia PRL wypaczyło spojrzenie na dzieje Polski. Wiele państw - podobnie jak i nasza ojczyzna - przeżywało okresy słabości. W II wojnie światowej Francja została pokonana przez Niemców z równą łatwością co Polska (a przecież Polacy walczyli nie z jednym, ale z dwoma przeciwnikami!), lecz nie przeszkadza to Francuzom uważać się za "un grande nacion" (wielki naród). Natomiast w Polsce pokolenia wychowane w czasach PRL uczono, że wszystko, co było przedtem, było złe. Za poduszczeniem sowieckich historyków sięgano nawet do bezsensownych haseł: "niepodległość przyczyną klęski 1939 roku". Duża cześć społeczeństwa została zindoktrynowana - przekonana o słabości Polski. Dziś trzeba odnaleźć jasne punkty w historii Polski, bo jest ich naprawdę wiele. Polacy powinni czerpać siłę ze swojej historii i być z niej dumni.

Dlatego należy pamiętać o Tadeuszu Korzonie - przypominającym o tym, że dzieje Polski to także sukcesy, zwycięstwa i tryumfy.

T. Pawłowski

7614