Nieznana praska nekropolia


Historia Pragi nie jest dla nas w pełni znana. Na kartach jej dziejów widnieje jeszcze wiele "białych plam". Dotyczy to także praskich cmentarzy. Obok doskonale znanych jak Cmentarz Bródnowski (choć poprawnie powinno się pisać i mówić Bródzieński) są też i te zapomniane jak Cm. Żydowski, czy cmentarz choleryczny. Mimo to wszystkie one fizycznie istnieją, choć w lepszym lub gorszym stanie, i osoby, które chcą poznać ich dzieje mogą odnaleźć pewne informacje na ich temat. Jednakże dziś chciałbym przedstawić cmentarz zupełnie nieznany, po którym, jak się zdaje, nie pozostał najmniejszy ślad. Był to praski cmentarz ewangelicki, istniejący najprawdopodobniej gdzieś na terenie obecnego ZOO. Służył on tutejszemu zborowi luterańskiemu.

W zasobach Archiwum Państwowego m.st. Warszawy znajdują się tzw. Teki Korotyńskich, będące zbiorem głównie wycinków prasowych, notatek, pocztówek dotyczących różnych aspektów życia naszego miasta. Były one gromadzone w XIX i 1 poł.XX wieku przez warszawską rodzinę dziennikarzy i badaczy stołecznych dziejów - Korotyńskich.

W jednej z tzw. tek odnajdujemy wycinek z nieokreślonej warszawskiej gazety, pochodzący z 4 XI 1859 r., o takiej treści: 1 listopada o godzinie 3 po południu odbyło się poświęcenie cmentarza ewangelicko-augsburskiego na przedmieściu Praga. Obrzędu poświęcenia dopełnił J.Ks.Otto pastor, wobec osób przybyłych na akt ten, mimo przykrego deszczu, tak z Warszawy jak z okolic. Obok odnajdujemy drugi, znacznie obszerniejszy artykuł z "Gazety Warszawskiej" nr 148 z 1859 roku, z którego dowiadujemy się interesujących szczegółów o dziejach cmentarza i praskiej wspólnoty ewangelickiej.

Oto aktem nadania z 5 sierpnia 1783 roku sam król Stanisław August Poniatowski darował niemieckim obywatelom w swoim mieście Golędzinowie 2 place z przeznaczeniem m.in. na kościół i cmentarz. Nadto została wydana zgoda na założenie przy kościele garbarni, z której dochód miał być przeznaczony na potrzeby ewangelickiego zboru. Oprócz tego radca handlowy Sartorius i ppłk inżynier Jan Chrystian Lehman przekazali dalsze dwie posesje z dwoma starymi budynkami, w których pomieścić się miał kościół i mieszkania dla pastora i zakrystiana. Podpułkownik Lehman, jako inżynier wojskowy, miał też wymierzyć place podarowane przez króla. W 1784 roku pastorem praskiego zboru był niejaki Schlik, a funkcję zakrystiana i grabarza pełnił Schlotler. Zaciągnięto też pożyczkę wśród kilku wierzycieli na potrzeby założenia i funkcjonowania kościoła oraz garbarni. Wynosiła ona 4600 talarów. Z czasem dochód zaczęła przynosić garbarnia tak, że starczało na opłacenie kaznodziei, zakrystiana i spłatę procentu od pożyczki.

Na chwilę zostawmy Teki Korotyńskich i poszukajmy innych źródeł. Dawny Golędzinów to w pewnym uogólnieniu rejon dzisiejszego ronda Starzyńskiego. Była tu wieś, która istniała już w XIV wieku (w 1378 roku otrzymała prawo chełmińskie). Jak podaje "Encyklopedia Warszawy" w 1764 r. Golędzinów kupił za 9000 złotych polskich król Stanisław August Poniatowski i założył tu miasteczko (jurydykę) zwane Golędzinowem Królewskim. W 1782 król wydzierżawił część obszaru F.Bielińskiemu i J.Lechmanowi, który to Lechman założył tu manufakturę sukienniczą oraz, no właśnie, zbór ewangelicki. Prascy ewangelicy byli zapewne osadnikami z czasów saskich. Na pewno ppłk J.Ch.Lehman i J.Lechman to jedna i ta sama osoba. Co ciekawe, Golędzinów słynął wówczas ze swych garbarni. Według spisu (taryfy) z 1792 r. istniało tu 13 garbarni, a w miasteczku mieszkało ok. 1 tys. ludzi.

Informacje na temat ewangelickiej wspólnoty odnalazłem też w “Opisaniu miasteczka Golędzinowa przy mieście Pradze sytuowanego” z 1790 roku. Według "Opisania..." Golędzinów posiadał cztery ulice - Zakroczymską, Graniczną, Nadwiślaną i Garbarską, największą ze wszystkich. Przy ulicach tych znajdowało się 46 posesji, przy czym na Garbarskiej aż 26 spośród nich. "Opisanie” potwierdza nam istnienie wspomnianych już tu dwóch panów – Sartoriusza oraz ppłk Jana Chrystiana Lehmana (choć występuje on tu jako Leyman). Pierwszy z nich posiadał w 1790 trzy drewniane domy, w tym jeden z piekarnią, a dwa kolejne z działającymi przy nich garbarniami. Pan podpułkownik miał 5 posesji z domami, a w tym browar zwany królewskim, zajazd oraz "dom porządny, w którym mieszka luterański predykant; w domu izby porządne 4". Czyli źródło to potwierdza nam istnienie ewangelickiego zboru na Pradze, potwierdza istnienie darczyńców gruntu na jego rzecz, choć nic nie wiemy o istnieniu luterańskiego kościoła, pracującej na jego rzecz garbarni, ani o cmentarzu. Z tego powodu wynikły w XIX pewne problemy, ale o tym za chwilę.

Dalszych ciekawych informacji o losach praskiego zboru dostarcza nam przywoływany już artykuł z 1859 roku. Według niego kościół, zapewne drewniany, został zniszczony w 1794 roku podczas szturmu Pragi przez armię rosyjską gen.Suworowa. Zbór mocno podupadł, np. kaznodzieja miał przenieść się do Lublina. Kiedy po trzecim rozbiorze Warszawa dostała się pod panowanie Prus, szukający pomocy ewangelicy zwrócili się do króla pruskiego Fryderyka Wilhelma III o wsparcie odbudowy kościoła i spłatę długów zboru. Podobno król chciał odbudować świątynię, jednakże pruscy ministrowie rezydujący w Warszawie mieli go przekonać, że ewangelikom w całym mieście wystarczy duży murowany kościół Św. Trójcy stojący po dziś dzień na pl.Małachowskiego w centrum stolicy, a drugim argumentem była mała liczba luteran zamieszkujących Pragę i okolice, którą to liczbę szacowano wówczas na 70 rodzin. Mimo to podobno w 1807 istniał na Golędzinowie drewniany kościółek. Później nadszedł czas wojen napoleońskich, kiedy to zabudowa Pragi uległa prawie całkowitej zagładzie pod budowę twierdzy.

Tak to na początku XIX w. kończy działalność praska gmina ewangelicka. Jedyną po niej pozostałością był nieduży cmentarz, który popadał w coraz większe zaniedbanie. Dopiero właśnie w 1859 r. warszawscy luteranie postanowili zatroszczyć się o ostatnią pamiątkę po ich praskich współbraciach. Jak pisze autor artykułu z 1859 r., warszawska gmina ewangelicka “dawno miała ten zamiar, ale nie miała środków. W końcu plac został ogrodzony porządnie, w środku cmentarza stanął nowy krzyż z wyobrażeniem Pana Jezusa, co wszystko ze 200 rubli kosztowało prócz pomocy bezpłatnie udzielonej.”

Nie wiemy jednak dokładnie, w którym miejscu istniał cmentarz, ani wcześniej kościół, czy garbarnia. Nie udało mi się ich odnaleźć na planach miasta z tamtej epoki. Co więcej, sami ewangelicy w połowie XIX wieku nie znali dokładnej lokalizacji dawnego kościoła, czy garbarni, a nawet nie mieli aktu własności tych gruntów co stało się pośrednio przyczyną późniejszej likwidacji cmentarza. Od lat 30. XIX w. radykalnie zmieniła się sytuacja własnościowa na Golędzinowie. Władze carskie przejęły te tereny pod budowę istniejącego do dziś Fortu Śliwickiego i jego esplanady, czyli szerokiego pasa pustego terenu umożliwiającego prowadzenie ostrzału artyleryjskiego.

We wspomnianych Tekach Korotyńskich znajdują się jeszcze dwa listy, jeden z 13 VIII 1859 r., a drugi z 3 IV 1869 r. - oba wystosowane przez ówczesnych prezesów Kolegium Kościelnego Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Warszawie. Wynika z nich, że w 1859 roku doszło do spotkania prezesa Edwarda Glassa z ówczesnym komendantem miasta Warszawy generałem lejtnantem Tuczkiem w sprawie dawnych gruntów luterańskich przejętych wówczas przez Rosjan. Generał miał oświadczyć gotowość wynagrodzenia luteranom za zajmowanie terenów byłego zboru praskiego. Zapewne wtedy uzgodniono też renowację zaniedbanego cmentarza. Zgodzono się też na lustrację dawnych terenów zboru położonych w pobliżu nekropolii, czego dokonać miał pisarz ewangelickiego kolegium Dehnel oraz rosyjski kapitan Własow.

Jednakże pomimo uzgodnień z Rosjanami sprawa gruntów pozostała nierozwiązana. Co więcej, władze carskie chciały ostatecznie przejąć ewangelickie grunta na Pradze łącznie z cmentarzem. Wyraz temu daje dramatyczny list prezesa E.Strasburgera z 1869 r. do Wilhelma Kolberga, ewangelika, członka Zarządu Komunikacji Lądowych i Wodnych w Królestwie Polskim. Wobec groźby wywłaszczenia i konieczności zabezpieczenia własności, prezes zwraca się z prośbą do Wielmożnego Pana, jako gorliwego członka zboru naszego, aby wpływem swoim u władz właściwych wyjednać raczył dla tutejszego Zboru Ewangelicko-Augsburskiego pozyskanie jak najspieszniej brakujących dowodów, któreby tożsamość, własność i położenie gruntów i placów do byłego Kościoła Ew.-Aug.-Praskiego należących stwierdzały.

Prezes Strasburger pisze, że jedynym dowodem własności tych gruntów jest własnoręczny list króla Poniatowskiego z 5 VIII 1783 roku, darowujący 2 place dla praskich ewangelików pod budowę kościoła, cmentarza, szkoły i szpitala. Place położone być miały przy Szosie Modlińskiej i ulicy Starej Golędzinowskiej nr 70 lub 71 (dziś miejsce to i posesje są trudne do zlokalizowania). 1 plac miał wymiar 254 na 88 łokci, a 2 plac 168 na 46 łokci, co daje łączną pow. 30080 łokci kwadratowych. Do tego doszły dwie posesje podarowane przez Sartoriusa i Lehmana oraz część gruntu przylegająca do powyższych, a zakupiona przez gminę ewangelicką. Na tym to gruncie miała stanąć w pobliżu Wisły garbarnia.

Czy udało się obronić ewangelikom swą własność i stary cmentarz? Odpowiedź daje nam prasowa notatka z Teki Korotyńskich, pochodząca z ewangelickiej gazety aż z 25 IV 1911 roku! Czytamy w niej: Zarząd inżynierii wojskowej przed laty zagarnął dawny cmentarz zboru naszego na Pradze, tzw. cmentarz golędzinowski, w pobliżu rogatek petersburskich i po części na miejscu tym wybudował młyn oraz spichrze. Znaczy to, że wszystkie starania ewangelików spełzły na niczym. Rosjanie nie wywiązali się z porozumienia z 1859 roku, a co więcej, zlikwidowali odrestaurowany cmentarz golędzinowski. Jednak warszawscy ewangelicy postanowili walczyć o swe prawa. Wspomniana notatka prasowa ukazała się z okazji wydania wyroku przez Sąd Okręgowy 23 marca 1911 r., który po bardzo długo trwającym procesie zasądził na rzecz zboru od zarządu inżynierii wojskowej 42778 łokci kwadratowych terenu. Przy czym spodziewana była apelacja. Nie wiemy tylko, czy chodzi tu o ten sam grunt na Golędzinowie, czy rekompensatę za niego już w innym miejscu. Zresztą i tak wkrótce wybuchła I wojna światowa i wojsko rosyjskie miało inne zmartwienia na głowie niż spory z ewangelikami.

Gdzie znajdował się cmentarz, ta ostatnia pamiątka po praskich luteranach, na razie trudno jest ustalić. Zapewne są to wschodnie obszary warszawskiego ZOO, położone w pobliżu ul. Jagiellońskiej. Ta część ogrodu zoologicznego, założonego w 1928 r., porośnięta jest dzikimi chaszczami, co doskonale widać gdy jedziemy ul. Jagiellońską. Może gdzieś tu znajdują się ślady dawnego cmentarza? Mimo przywołania z niepamięci praskiej wspólnoty ewangelickiej i dawnego cmentarza golędzinowskiego, wiele pytań nadal pozostaje bez odpowiedzi.

Michał Pilich





Żeby powiększyć miniaturę kliknij na niej

13157