Uwaga, akwizytor!

26 listopada 2009 r. do mieszkania Heleny i Józefa M. przy ulicy Namysłowskiej 3 zapukał Krzysztof P., przedstawiciel handlowy firmy "Aqua Life". Nie przedstawiając się, nie okazując żadnego dokumentu tożsamości ani dokumentu potwierdzającego prowadzenie działalności gospodarczej, zdecydowanym krokiem wszedł do lokalu. Mówiąc, że "jest od wody" skierował się do kuchni. Nie pytając zaskoczonych właścicieli mieszkania o zgodę, przystąpił do montażu filtru do wody. W czasie instalacji urządzenia przedstawiał zalety produktu, wymienił też cenę: 60, 30 zł, zaznaczając, że dla emerytów przewidziana jest zniżka 20%.

Po zainstalowaniu filtru państwo M. chcieli od razu zapłacić wymienioną kwotę, Krzysztof P. powiedział jednak, że gotówki nie przyjmuje, ponieważ - jak stwierdził - "dwukrotnie został już pobity". Wobec powyższego, w kuchni (nie skorzystał bowiem z propozycji przejścia do pokoju), podsunął państwu M. do podpisania umowę (po fakcie okazało się, że jest to umowa sprzedaży ratalnej) wraz z aneksem. Nadmienił również, że pismo w sprawie zapłaty otrzymają później. Helena i Józef M. (lat 70 i 80), przekonani, że umowa zawiera zapisy zgodne z tym, co zostało powiedziane, podpisali ją, jak również aneks do niej. Wszystko odbyło się w wielkim pośpiechu. Po podpisaniu umowy przedstawiciel handlowy firmy "Aqua Life" niezwłocznie wyszedł, zostawiając swoją wizytówkę. Gdy państwo M. na spokojnie przeczytali podpisane przez siebie dokumenty, okazało się, że cena zainstalowanego filtru wynosi nie 60,30 zł, lecz 730,78 zł. Wizyta przedstawiciela handlowego była niezapowiedziana; na klatce schodowej, na drzwiach wejściowych, ani też na tablicy ogłoszeń nie było żadnej informacji. Osobiście też państwo M. nie zostali wcześniej w żaden sposób o niej poinformowani. Owszem, następnego dnia po wydarzeniu w skrzynce pocztowej znaleźli materiały reklamowe firmy "Aqua Life" (mogły równie dobrze być pozostawione po pospiesznym wyjściu przedstawiciela handlowego), jednak i na nich nie widnieje jakakolwiek wzmianka o terminie wizyty.

Następnego dnia po wydarzeniu Józef M. pojechał pod wskazany na umowie adres, chcąc odstąpić od umowy i zwrócić produkt, jednak siedziba firmy była zamknięta, a na drzwiach znajdowała się wywieszka "jesteśmy w terenie". Dlatego też jeszcze tego samego dnia, czyli 27 listopada 2009 r. listem poleconym wysłał pismo, w którym opisał przebieg transakcji i zwrócił się z prośbą o anulowanie sprzedaży ratalnej.

Sytuacja z 27 listopada powtórzyła się 1 grudnia 2009 r., kiedy to Józef M. po raz kolejny udał się do siedziby firmy i zastał drzwi zamknięte. Wielokrotnie też państwo M. próbowali telefonicznie skontaktować się z firmą "Aqua Life", ale zawsze bez skutku, słyszeli tylko nagrany na sekretarce głos informujący, że: "nie możemy zrealizować tego połączenia". Warto zaznaczyć, że każda próba kontaktu telefonicznego miała miejsce w godzinach, w których - według danych na umowie - Biuro Obsługi Klienta powinno być czynne.

W efekcie, 2 grudnia 2009 r. listem poleconym zostało wysłane na adres wskazany na umowie oświadczenie o odstąpieniu od umowy oraz została wysłana paczka wartościowa, również za potwierdzeniem odbioru, zawierająca zakupiony produkt, kartę gwarancyjną wraz z paragonem fiskalnym oraz książeczką opłat ratalnych. Przytoczyliśmy przebieg całej sprawy, aby pokazać mechanizmy działania na granicy prawa niektórych firm. Takich i podobnych zdarzeń było ostatnio w Warszawie bardzo dużo. Handlowcy prześcigają się w sposobach, aby sprzedać towar. Często wybierają sobie osoby starsze, którym łatwo jest coś wmówić. Scenariusz działania zwykle jest podobny: akwizytor, wzięty za kogoś z administracji, wpuszczony do domu wciska - najczęściej starszym i nieporadnym już osobom - produkty za dość wysoką cenę, których, gdyby nie zaskoczenie oraz nachalność i tupet przedstawiciela handlowego nigdy by nie kupili. Mamy tu do czynienia z oczywistym manipulowaniem, wręcz z oszustwem, bardzo jednak trudnym do udowodnienia. Czy jesteśmy zupełnie bezradni wobec działań nieuczciwych akwizytorów?

- Na szczęście chroni nas prawo - mówi Miejski Rzecznik Praw Konsumentów, Małgorzata Rothert. - W przypadku umowy zawieranej poza lokalem przedsiębiorstwa, konsument może od niej odstąpić bez podania przyczyny w terminie do 10 dni od zawarcia umowy. Mówi o tym artykuł 2, ust.1 Ustawy z dnia 2 marca 2000 r. o ochronie niektórych praw konsumentów oraz o odpowiedzialności za szkodę wyrządzoną przez produkt niebezpieczny.

Powyższa ustawa reguluje również szereg innych przepisów dotyczących sprzedaży poza lokalem przedsiębiorstwa. Artykuł 1 rozdziału 1. nakłada na przedsiębiorcę, który proponuje konsumentowi zawarcie umowy poza lokalem przedsiębiorstwa obowiązek okazania przed zawarciem umowy dokumentu potwierdzającego prowadzenie działalności gospodarczej oraz dokumentu tożsamości. Artykuł 3 zaś tego samego rozdziału wyraźnie mówi:

"Kto zawiera z konsumentem umowę poza lokalem przedsiębiorstwa, powinien przed jej zawarciem poinformować konsumenta na piśmie o prawie odstąpienia od umowy w terminie, o którym mowa w art. 2, ust. 1 [10 dni - przyp. red.], i wręczyć wzór oświadczenia o odstąpieniu, z oznaczeniem swojego imienia i nazwiska (nazwy) oraz adresem zamieszkania (siedziby)".

Państwo M. nie zostali poinformowani ani na piśmie, ani ustnie o prawie odstąpienia od umowy w terminie 10 dni bez podania przyczyny. Nie otrzymali też wzoru oświadczenia o odstąpieniu od umowy, gdzie byłoby podane imię i nazwisko przedstawiciela oraz adres siedziby przedsiębiorstwa, które reprezentował. Zostali świadomie wprowadzeni w błąd co do ceny produktu, poprzez podanie nieprawdziwych informacji. Zachowanie Krzysztofa P., działanie z zaskoczenia i z wielką pewnością siebie spowodowało, że podjęli decyzję, której inaczej by nie podjęli. Pośpiech, jaki towarzyszył podpisaniu umowy oraz nieprawdziwe informacje dotyczące ceny produktu spowodowały znaczne ograniczenie zdolności przeciętnego konsumenta do podjęcia świadomej decyzji.

Nieuczciwa praktyka rynkowa dotyczyła zatem świadomego wprowadzenia w błąd oraz zatajenia prawa konsumenta do odstąpienia od umowy, w tym przypadku szczególnie naganna, gdyż chodziło o osoby w starszym wieku. Na końcu umowy, co prawda, wspomina się o możliwości odstępstwa, powołując się na odpowiedni artykuł ustawy, ale bez podania jego treści. Kto z zaskoczonych, oszukanych starszych ludzi zwróci na to uwagę i sprawdzi, jakie są jego prawa? - Mogę tylko radzić, aby uważnie czytać umowy, nie decydować się zbyt pochopnie. - przestrzega Małgorzata Rothert. - Lepiej się zastanowić. To przecież przedsiębiorcy zależy na kliencie. Przyjdzie więc na pewno jeszcze raz.

Na stronie internetowej Przedsiębiorstwa Produkcyjno-Handlowego "Aqua Life" czytamy, że mając siedzibę w przedwojennej warszawskiej kamienicy "swoją działalnością nawiązuje do najlepszych tradycji handlu i rzemiosła wywodzącego się z tego okresu". Jest to niestety nic nie znaczący slogan reklamowy, a do tradycji i kodeksu etycznego przedwojennych handlowców przedstawicielom firmy "Aqua Life" bardzo daleko. Stosując nieuczciwe praktyki rynkowe, sprzeczne z dobrymi obyczajami firma nie przysporzy sobie klientów.


J.

9121