Lewa strona medalu

Znów się upiekło...

Chyba jeszcze nigdy żaden prezydent stolicy nie otrzymał absolutorium tak bezboleśnie, jak Hanna Gronkiewicz - Waltz w ostatnim roku swojej kadencji. Rada Miasta miała zajmować się sprawozdaniem z wykonania budżetu Warszawy za 2009 roku na sesji 22 kwietnia, jednak ze względu na tragedię pod Smoleńskiem i liczne pogrzeby jej ofiar postanowiono przełożyć posiedzenie na kolejny tydzień. To oznaczało, że sesja odbędzie się praktycznie w ostatnim momencie, bo zgodnie z ustawą prezydent ma czas na otrzymanie absolutorium do końca kwietnia.

Coroczne głosowanie absolutorium to znacząca data w kalendarzu samorządowej polityki, bo jest to nic innego jak podsumowanie i zatwierdzenie - bądź nie - działalności urzędującego prezydenta za dany rok. Jest to wspaniała okazja, przede wszystkim dla opozycji, do wytknięcia wszelkich błędów rządzących. Do tej pory PiS skrzętnie z tego korzystał zwłaszcza, że urzędująca pani prezydent jest zarazem wiceprzewodniczącą Platformy Obywatelskiej, czyli przeciwnikiem znaczącym. Dlatego w ciągu ostatnich trzech lat tej kadencji sesje absolutoryjne potrafiły trwać po kilkanaście godzin i miały charakter ogromnych politycznych awantur, zazwyczaj zresztą mało merytorycznych.

W tym roku ze względu na atmosferę po tragedii, PiS postanowił ograniczyć swój głos w dyskusji na temat wykonania budżetu jedynie do jednego wystąpienia klubowego i tym samym śladem podążyły kluby radnych Lewicy (SLD) i Platformy Obywatelskiej. Ci ostatni z pewnym westchnieniem ulgi, gdyż jako członkowie PO mają zawsze zadanie wredne, bo chcąc czy nie chcąc muszą popierać pomysły i bezdyskusyjnie bronić działań Hanny Gronkiewicz - Waltz czasem nawet wbrew swojej woli. Tym razem nie było takiej potrzeby.

Sesja absolutoryjna 27 kwietnia przebiegła więc łagodnie. Wprawdzie błędy wytknął Hannie Gronkiewicz - Waltz nie tylko opozycyjny PiS, lecz również wspierający ją SLD, ale obrady przebiegały w atmosferze spokojnej. Być może, chyba nawet za spokojnej, bo śmiem twierdzić, że pani prezydent się trochę upiekło. Obcięła inwestycje (szczególnie na Pradze) dużo bardziej, niż wymagał tego kryzys i nie wyciągnęła konsekwencji wobec winnych zbyt małych przychodów miasta chociażby z zaplanowanych sprzedaży nieruchomości. Ponadto, gdy okazało się, że kryzys nie był dla Warszawy taki straszny i w kasie miasta pozostały nadwyżki pieniędzy, to zamiast przywrócić inwestycje Hanna Gronkiewicz - Waltz kazała je bez sensu przeznaczyć na zmniejszenie zadłużenia stolicy, mimo że było ono na bardzo bezpiecznym poziomie.

Ostatecznie Sojusz Lewicy Demokratycznej zagłosował - aczkolwiek warunkowo - za udzieleniem pani Gronkiewicz absolutorium, bo generalnie z danych nam i warszawiakom obietnic w przeważającej części akurat w 2009 roku się wywiązała. Poza tym po raz kolejny mieliśmy na uwadze, że tu chodzi o samorząd i podeszliśmy do sprawy merytorycznie, a nie politycznie. Szkoda tylko, że tak nie rozumują partyjni koledzy Hanny Gronkiewicz - Waltz np. z Legnicy, gdzie radni PO po raz kolejny zagłosowali z przekory i bezsilnej złości przeciwko naszemu prezydentowi i o politycznych motywach tego mówią otwarcie. Ale cóż - punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia...


Sebastian Wierzbicki
radny Rady Warszawy
Klub Radnych LEWICA (SLD)
www.sebastianwierzbicki.pl

5304