Lewa strona medalu

Grudzień

Grudzień to miesiąc wyjątkowy i to nie tylko ze względu na święta. W samorządzie to przede wszystkim czas gorączkowego wydawania pieniędzy pozostałych w budżetach urzędów i miejskich instytucji. Na porządku dziennym są więc pospieszne remonty, zakupy inwestycyjne, a nawet... sadzenie ozdobnej zieleni, mimo że za oknami leży już śnieg.

Z drugiej strony jest to okres przygotowań do uchwalenia przez Radę Miasta budżetu na 2010 rok. Jak można się domyśleć, moment gorący przede wszystkim dla władz miasta, czyli Pani Prezydent i podległych jej urzędników, zwłaszcza że zgodnie z nową ustawą o finansach publicznych po raz pierwszy budżet trzeba uchwalić do 31 stycznia roku budżetowego, a nie do końca marca, jak to miało miejsce wcześniej. W tym roku temperatura wokół tego jest więc wyjątkowo wysoka, i to z kilku powodów. Po pierwsze: w kasie miasta będzie dużo mniej pieniędzy niż w latach poprzednich, gdy wszyscy przyzwyczaili się tak naprawdę do ich nadmiaru. To oznacza, że trzeba szukać oszczędności w każdej dziedzinie i każdy z dyrektorów miejskich biur walczy, aby cięcia w jak najmniejszym stopniu dotknęły jego zadań. Paradoks polega na tym, że jest to zarazem budżet wyborczy, bo w 2010 roku czekają nas wybory samorządowe, w których warszawiacy wyłonią radnych i prezydenta miasta na kolejną kadencję. To oznacza, że jest ostatnia chwila na rozpoczęcie realizacji wyborczych obietnic, zwłaszcza tych kluczowych, jak chociażby budowa nowych mostów. Na to potrzebna jest jeszcze kasa, a jak wcześniej pisałem, Warszawa ma z nią problem. Dodatkowo powiększają go ogromne rozbieżności odnośnie celów, na realizację których pieniądze znaleźć się muszą. Okazuje się, że inne pomysły ma ratusz, a inne władze poszczególnych dzielnic i stołeczni radni. Pierwsi skupiają się na zadaniach i inwestycjach ogólnomiejskich, pozostawiając burmistrzom dzielnic problemy z drastycznym brakiem pieniędzy, chociażby na oświatę. Burmistrzowie biegną po pomoc do radnych wybranych w ich okręgach wyborczych, a ci interweniują prośbą i groźbą u władz miasta. I tym sposobem kółeczko się zamyka, bo żeby komuś dać, trzeba innemu odebrać.

Do tego wszystkiego dochodzą tak naprawdę najważniejsze ustalenia, czyli pomiędzy Panią Prezydent a popierającymi ją klubami radnych: PO i Lewicy (SLD). Każda ze stron wskazuje na swoje priorytety, które zapisano zbiorczo przed trzema laty w trójporozumieniu programowym. Zarówno Sojusz Lewicy Demokratycznej, jak i Platforma Obywatelska żądają, by w 2010 roku władze miasta zajęły się do końca tym, co partie te obiecywały w swych programach wyborczych. Lewica obstaje przy postulatach dotyczących socjalnej strony miasta z naciskiem na budowę nowych szkół, przedszkoli i żłobków, wychodząc z założenia, że właściwe dbanie o najmłodszych to najlepsza inwestycja dla przyszłości miasta. Najnowszy pomysł SLD z tej dziedziny to budowa nowoczesnych, profesjonalnych placów zabaw w każdej z 18 dzielnic Warszawy, które stanowiłyby niezbędne uzupełnienie dla budowanych dla starszych dzieci - boisk (tzw. orlików).

Karuzela z budżetem skończy się 17 grudnia, bo na ten dzień zaplanowana jest sesja Rady Miasta na której głosowany będzie budżet. Dzień zapowiada się burzliwie, bo Prawo i Sprawiedliwość wykorzysta go jako okazję do kolejnego politycznego ataku na Hannę Gronkiewicz-Waltz i Platformę Obywatelską. Sojusz Lewicy Demokratycznej będzie zgłaszał swoje poprawki, które zapewne zostaną uwzględnione. I choć nie będzie to budżet naszych marzeń, to ze względu na kryzys, dla dobra miasta go poprzemy.


Sebastian Wierzbicki
radny Rady Warszawy
Klub Radnych LEWICA (SLD)
www.sebastianwierzbicki.pl

5635