Prosto z mostu

Fekalia w baku


Do niedawna uważałem, że rekordem głupoty i obskurantyzmu w protestowaniu przeciwko budowie czegokolwiek nowego w Warszawie był sprzeciw kilku osób wobec budowy sali gimnastycznej przy szkole na Bemowie, uzasadniany potrzebą wyprowadzania piesków w miejscu planowanej inwestycji. Minione lato pod tym względem przeniosło nas w nową epokę - nie tylko pod względem treści, ale i formy protestu.

W sierpniu zostało udostępnione spragnionym wody plażowiczom Jeziorko Czerniakowskie, po trzech latach przerwy spowodowanej oczyszczaniem. Przez trzy lata nad jeziorkiem panował błogi spokój, więc gdy pojawili się jacyś przybysze bezczelnie hałasujący, głośno mówiący i, o zgrozo, chlupiący wodą, okoliczni mieszkańcy, raczej działkowcy niż blokersi, postanowili temu zaradzić. Do wody wpuszczono znaczne ilości fekaliów, co spowodowało, iż sanepid znowu zabronił kąpieli w jeziorku. I na działkach zapanował spokój. Proste, prawda?

Przyszła jesień i dziennikarze zaczęli ekscytować się protestami kierowców, narzekających na utrudnienia spowodowane utworzeniem specjalnych pasów ruchu dla autobusów, tzw. bus-pasów, z których najdłuższy funkcjonuje od niedawna na Trasie Łazienkowskiej. Samochody osobowe stanęły w gigantycznych korkach, to fakt. Kierowcy klną i protestują, gdyż znacznie trudniej teraz im przejechać z Pragi do Śródmieścia, to fakt. I co z tego?

Dla mnie widok stojących w korku samochodów, których kierowcy patrzą ze wściekłością na śmigające obok nich autobusy, byłby znamieniem sukcesu całego przedsięwzięcia. W odróżnieniu od dzielnych obywateli znad Jeziorka Czerniakowskiego kierowcy nie mają gdzie wpuścić fekaliów, chyba że do własnego baku. Część z nich pójdzie po rozum do głowy i zmęczywszy się protestami przesiądzie się ze swoich pustawych automobili do komunikacji miejskiej.

Jest tylko jeden problem. Większość pojazdów warszawskiej komunikacji miejskiej odstrasza potencjalnych użytkowników. To nawet nie to, że są stare, brudne, trzęsące i niedoświetlone. One się permanentnie psują, a nawet zapalają. Strach pomyśleć, co będzie, gdy na bus-pasie stanie się to, co ostatnio - kolejny raz - zdarzyło mi się kilka dni temu, gdy jechałem autobusem i kierowca krzyknął do pasażerów dramatycznym głosem: dalej nie jedziemy! Na ul. Kasprzaka ruchu to nie zakłóciło, natomiast na pojedynczym bus-pasie spowoduje niewyobrażalny zator.

Rozumiem, że przez cztery lata stagnacji w czasach rządów PiS w ratuszu wymiana taboru autobusowego została spowolniona. Minęły już jednak trzy lata rządów PO. W tym czasie można było wymienić cały przestarzały tabor, tymczasem jedynym środkiem zaradczym na opisane tu wydarzenia stało się przeszkolenie kierowców w zakresie gaszenia pożarów w autobusach.

Maciej Białecki
Stowarzyszenie "Obywatele dla Warszawy"

www.bialecki.net.pl
5065