Lewa strona medalu

Koniec KDT

Wakacje powoli dobiegają końca. Ci, którzy w lipcu pozostali w Warszawie, mogli być świadkami wielu niecodziennych wydarzeń. Bez wątpienia numerem jeden była regularna bitwa, do jakiej doszło w samym centrum stolicy. 21 lipca do hali KDT zawitał komornik, aby przeprowadzić eksmisję kupców, którym pół roku wcześniej wygasła umowa dzierżawy terenu. Wcześniejsze rozmowy pomiędzy nimi a władzami miasta zakończyły się fiaskiem i trzeba obiektywnie przyznać, że z winy obu stron. Kupcy długo nie chcieli zrozumieć, że teren hali KDT jest już teraz niezbędny do rozpoczęcia budowy drugiej linii metra, z kolei przedstawiciele Pani Prezydent nie zaproponowali im żadnej rozsądnej lokalizacji tymczasowej do czasu wybudowania przez nich nowoczesnego domu handlowego przy ulicy Okopowej. Ostatecznie sprawa trafiła do sądu, który nakazał kupieckiej spółce zwrócić teren miastu. Gdy kupcy nie zastosowali się do prawomocnego wyroku, jego egzekucją zajął się komornik, a właściwie agencja ochrony, którą do tego wynajął.

Przejęcie hali KDT rozpoczęło się o ósmej rano od wyważenia drzwi i regularnego szturmu ochroniarzy na kupców. Ci odpowiedzieli siłą i przez kilka godzin w centrum stolicy trwała regularna bitwa, którą jeszcze bardziej rozkręcili przybyli chuligani i pseudokibice. Zamieszki przeniosły się na ulicę Marszałkowską i sparaliżowały całe centrum miasta. Pojawiły się armatki wodne i oddziały szturmowe policji, które ściągnięto z całego województwa. Porządek udało się zaprowadzić dopiero w godzinach popołudniowych. Bilans starć to kilkudziesięciu rannych po obu stronach, kilkunastu zadymiarzy zatrzymanych przez policję i wstyd na cały świat, bo ujęcia z zamieszek pojawiły się w serwisach informacyjnych wielu stacji zagranicznych. Komornikowi zabrakło wyobraźni, jakie mogą być konsekwencje siłowej, niechlujnie zaplanowanej eksmisji, za którą odpowiadał. Z kolei policja wykazała się kompletną ignorancją, wkraczając do akcji dopiero po kilku godzinach, a wcześniej pozwalając na lżenie i atakowanie funkcjonariuszy oraz sparaliżowanie centrum miasta. A kupcy? Rozpętując bitwę pokazali, że nie respektują prawa, a tym samym przestają być wiarygodnym partnerem do jakichkolwiek rozmów. Uciekając do argumentów siłowych stracili sympatię nawet tych warszawiaków, którzy dotąd stali po ich stronie. Mam nadzieję, że wszyscy wyciągną z tej bolesnej lekcji nauczkę i już nigdy po stolicy nie będą latały kamienie i płyty chodnikowe. Że zrozumieją, iż Warszawa musi być miastem dialogu, ale również przestrzegania prawa - i to naprawdę przez wszystkich.


Sebastian Wierzbicki
radny Rady Warszawy
Klub Radnych LEWICA (SLD)
www.sebastianwierzbicki.pl

4645