Chłodnym okiem

Wiecha

Ludu Pragi i okolic nadejszła wiekopomna chwila. Stanęła! wiecha na Szpitalu Praskim. 9 grudnia Roku Pańskiego 2008 złotymi zgłoskami w dziejach tej wielce zasłużonej placówki zapisać się może. Stawili się, więc licznie i hucznie, robotnicy dzielnie mury owego gmachu wznoszący, praskie mieszczaństwo, radni grodu warszawskiego i jurydyki praskiej, a także medycy owej placówki na czele ze swym pryncypałem. Żurnaliści z ust mówiących mądrości spijali, kamery pracowały i rejestrowały. Miasta włodarze licznie nie zaszczycili, a ci, którzy przybyli, entuzjazmu wielkiego nie wzbudzili. Napisałby zapewne lekko rymujący kronikarz przed laty relacjonujący w skrócie tak znakomite wydarzenie.

Były także przemowy. Najpierw głos zabrał dyrektor Paweł Obermeyer, który przypomniał zasługi swoich poprzedników: dyrektor Hanny Petsch i Jerzego Sokołowskiego, którzy doprowadzili do rozpoczęcia budowy pawilonu A 2 i przebrnęli przez wszystkie biurokratyczne procedury. Ostrożnie przemawiał przedstawiciel wykonawcy firmy 3J Grup wiceprezes Bogdan Wasilewski. Krytycznie wobec włodarzy Warszawy, aczkolwiek merytorycznie, radny miasta Zbigniew Cierpisz. Na wystąpienie pozwolił sobie także niżej podpisany jako przewodniczący Rady Społecznej Szpitala.

Mną osobiście lekko wstrząsnęła wypowiedź przedstawiciela władz miasta wicedyrektora Biura Polityki Społecznej Stanisława Kusaka, który bez zmrużenia oka życzył i gratulował - ochy i achy, a jeszcze niedawno z tegoż samego Biura płynęła korespondencja, nakazująca zerwanie kontraktu i wstrzymanie inwestycji. Dlatego w swej wypowiedzi, czego być może w takim dniu nie powinienem czynić, postanowiłem się do jego wypowiedzi publicznie odnieść. Strasznie bowiem nie lubię fałszywych postaw, grania i utrudniania pracy. Zastrzeżenia mógłbym mnożyć. Faktem jest, że gdyby nie zdecydowana postawa dyrektora Obermeyera, wspieranego przez związki zawodowe i całą załogę, przychylność radnych Warszawy (i choć może zabrzmi to nieskromnie), także wsparcia całej rady społecznej, być może tej uroczystości by nie było, a w miejscu dość ładnie postępującej inwestycji byłby rozgrzebany "plac budowy". W swym życiu widziałem już szpitale budowane po 25 lat. Nas na to na Pradze nie stać. Być może „wiecha” to nic ważnego, być może tylko jeden z kolejnych dni w trakcie tej inwestycji, ale dzień w swoim wymiarze symboliczny, bo pokazujący, że warto chcieć.

Ireneusz Tondera
radny Dzielnicy Praga Północ
Sojusz Lewicy Demokratycznej
4649