Wielkanoc: tradycja i zwyczaje

Wielkanoc jest najstarszym i największym świętem chrześcijańskim - obchodzili je już pierwsi wyznawcy Chrystusa, upamiętniając w ten sposób Jego Zmartwychwstanie. Jest to najważniejsze wydarzenie w dziejach zbawienia, toteż od początku starano się nadawać obchodom charakter szczególnie uroczysty. A ponieważ - według Ewangelii - Pan Jezus zmartwychwstał o świcie dnia, w którym rozpoczynała się Pascha, czyli główne święto żydowskie, przypadające w ich kalendarzu 14. dnia siódmego miesiąca nisan, przeto początkowo chrześcijanie świętowali ową pamiątkę w tym samym dniu (choć oddzielnie od Żydów).

Ale bardzo wcześnie, w miarę oddalania się od siebie chrześcijaństwa i judaizmu, zaczęły się spory o datę obchodów pamiątki zmartwychwstania, chodziło bowiem przede wszystkim o to, aby zaznaczyć odrębność obu religii. Różnice zaznaczyły się zresztą nie tylko między ich wyznawcami, ale podzieliły również samych chrześcijan - wschodnich i zachodnich. Nie wchodząc w szczegóły tych rozbieżności, możemy stwierdzić, że zachodnia część chrześcijaństwa, czyli katolicy, anglikanie i protestanci, obchodzi dziś Wielkanoc w jednym terminie - wcześniejszym, podczas gdy chrześcijanie wschodni, a więc prawosławni i członkowie tzw. Kościołów niechalcedońskich (ormiańskiego, koptyjskiego, etiopskiego i kilku innych) świętują ją zwykle nieco później. Od czasu do czasu zdarza się, że obie daty terminy pokrywają się - tak jest np. w tym roku, gdy cały świat chrześcijański będzie wspominał pamiątkę Zmartwychwstania 8 kwietnia.

W latach, gdy występują różnice w obchodach, wynoszą one zwykle 1 tydzień lub 5 tygodni, bardzo rzadko zdarzają się inne wielkości. Na przykład różnica dwóch tygodni będzie dopiero w r. 2725(!), nie było różnicy 3-tygodniowej a 4 tygodnie dzieliły święta na Wschodzie i Zachodzie po raz ostatni w 1997 a najbliższy taki okres będzie dopiero w r. 2021. Ponadto w r. 2437 zdarzy się po raz pierwszy odstęp 6-tygodniowy. Dodajmy jeszcze, że najwcześniej Wielkanoc w Kościele zachodnim była dotychczas 23 marca i tak będzie również w przyszłym roku, najpóźniej natomiast 25 kwietnia - po raz ostatni zdarzyło się to w 1943 a najbliższa taka data jest przewidziana w roku 2038.

Zewnętrzne formy obchodów Wielkiejnocy, podobnie zresztą jak w przypadku Bożego Narodzenia, są bardzo bogate. Składają się na nie zarówno obrzędy czysto religijne, jak i liczne zwyczaje ludowe, zróżnicowane zależnie od regionu i kraju, a także wyznania. Trudno tu omówić wszystkie tradycje związane z tym świętem, toteż ograniczymy się tylko do wymienienia niektórych z nich.

Omawiając zwyczaje wielkanocne, należy pamiętać, że - niezależnie od swego wymiaru religijnego - Wielkanoc jest świętem wiosennym, gdy przyroda budzi się do życia po dłuższej lub krótszej zimie, a także że wraz z nadejściem Paschy kończy się post. Oba te czynniki dają o sobie znać w obrzędowości wielkanocnej.

Dawniej, gdy religia odgrywała w życiu Polaków (i innych narodów europejskich też) większą rolę niż obecnie, obrzędowość wielkanocna rozpoczynała się już w połowie Wielkiego Tygodnia. Wielka Środa w wielu rejonach dawnej Polski była Dniem Judasza; apostoła-zdrajcę, który za trzydzieści srebrników wydał swego Mistrza w ręce żołnierzy rzymskich, za co poniósł później karę, symbolizowała kukła, wykonana ze szmat, słomy, czasami też innych składników a naszytymi na nie 30 szkiełkami. Zrzucano ją z wieży kościelnej, po czym młodzi ludzie zabierali ją z dziedzińca parafialnego, ciągnąc przez wieś, wołając: "Judasz!" lub "Precz z Judaszem!" i okładając kijami, a gdy już niewiele z kukły zostało, topiono ją w rzece lub jeziorze.

W Wielki Czwartek czuło się już atmosferę zbliżających się świąt, gdyż rozpoczynało się tzw. Triduum Paschalne, czyli trzy najważniejsze dni Wielkiego Tygodnia. Podczas wieczornej mszy św. po raz ostatni grały organy i zaprzestawano używania dzwonków, które odtąd aż do końca Wielkiej Soboty zastępowały kołatki. Przekładało się to na niektóre zwyczaje ludowe. W niektórych rejonach chłopcy ciągnęli po drogach kloce z kołatkami, czyniąc wielki hałas wokoło. Ale był też inny zwyczaj, dziś kontynuowany już tylko w kościołach jako część liturgii tego dnia: mycie nóg 12 mężczyznom. Dawniej zdarzało się to również na dworach, nawet królewskim. Na przykład król Stanisław August uczynił to 12 ubogim starcom, których później podejmował ucztą na zamku warszawskim, usługiwał im i hojnie obdarował. Wielki Piątek to czas rozważania Męki Pańskiej, toteż obrzędowość ludowa skupiała się wokół tego wydarzenia - głównie były to drogi krzyżowe w kościołach, ale także w terenie, tam, gdzie było to możliwe, tzn. w Kalwariach z Zebrzydowską i Pacławską na czele. Brali i do dzisiaj biorą w nich udział liczni "aktorzy", duchowni (głównie klerycy) i świeccy. W wymiarze domowym obrzędowość tego dnia łączyła się przede wszystkim z postem, najsurowszym w ciągu całego roku. Uczestniczyli w nim wszyscy, zarówno najstarsi, jak i najmłodsi, choć oczywiście w różnym stopniu. W niektórych rejonach praktykowano też w tym dniu smaganie ludzi witkami (oczywiście niezbyt bolesne) na pamiątkę biczowania Pana Jezusa.

W Wielką Sobotę głównym zewnętrznym objawem pobożności ludowej było i jest święcenie pokarmów. We wszystkich kościołach księża od samego rana święcili przyniesione kawałki mięsa, chleba, ciasta, często też inne dodatki, np. chrzan, sól, cukier itp. a następnie składali życzenia świąteczne wiernym. Wieczorem tegoż dnia były odprawiane msze, podczas których znów rozlegały się dzwony i dzwonki. Niedziela Wielkanocna rozpoczynała się - i tak jest do dzisiaj - o świcie mszą rezurekcyjną, czyli zmartwychwstania. Jej uroczysty charakter podkreśla nie tylko poprzedzająca ją procesja, ale także hałas, jaki na zewnątrz świątyni robili i robią młodzieńcy.

Strzelano z korkowców, z "kalichlorku", czyli domowej "broni", złożonej z kluczy wypełnionych siarką z zapałek i dużych gwoździ, które uderzały w nie, czyniąc wielki hałas i z wielu innych wymyślnych przedmiotów. Nieraz hałas dochodzący z zewnątrz zagłuszał nawet przebieg uroczystości w kościele.

A potem w domu odbywała się uczta wielkanocna, którą rozpoczynało dzielenie się poświęconym poprzedniego dnia jajkiem. Zwyczaj ten trwa na ogół do dzisiaj, choć chyba nie jest aż tak powszechny, jak łamanie się opłatkiem w wigilię Bożego Narodzenia. Później spożywano potrawy wielkanocne z białym barszczem z białą kiełbasą w środku na czele.

Ale najbardziej chyba widowiskowym, a zarazem najbardziej dyskusyjnym, zwłaszcza z religijnego punktu widzenia, zwyczajem jest oblewanie się wodą w Poniedziałek Wielkanocny, zwany z tego powodu lanym. Ciekawe, że o ile pozostałe składniki obrzędowości tego okresu, zwłaszcza te związane z Wielkim Tygodniem, w znacznym stopniu zanikły, to "wodolejstwo" w dosłownym tego słowa znaczenie nawet rozkwitło w ostatnich latach. Po Warszawie w tym dniu biegają całe hordy młodych ludzi z wiadrami, którzy potrafią lać wodę na przypadkowych ludzi nawet w tramwajach i autobusach. Trudno tego rodzaju zachowania uznać za kultywowanie i kontynuację tradycji, jest to raczej wykorzystywanie okazji do - delikatnie mówiąc - swawolenia.

Tak w wielkim skrócie wyglądają nasze zwyczaje wielkanocne i wielkotygodniowe, a raczej to, co z nich dzisiaj zostało.


Krzysztof Gołębiowski

9204