Lewa strona medalu

Polska w budowie (?)

Warszawa korkuje się coraz bardziej. Jak pokazały najnowsze badania, średnia prędkość samochodów w czasie szczytu spadła i nie przekracza 19 km/h. Jeszcze pół roku temu na al. Armii Krajowej czy Toruńskiej kierowcy jechali średnio ok. 47 km/h, dziś jest to tylko 27 km/h. Oczywiście, główną przyczyną tego są remonty oraz nowe inwestycje - zarówno te związane z II linią metra, jak i drogowe. Od 2007 roku, gdy władzę w mieście przejęła koalicja PO - SLD, wreszcie ruszyły one z miejsca i do dziś są kontynuowane, pochłaniając z samego budżetu miasta już ponad 30 miliardów złotych. Wypadałoby więc się cieszyć, a na razie zacisnąć zęby i męczyć każdego dnia z nadzieją, że potem będziemy mieć w końcu piękne ulice, obwodnice, mosty i autostrady. Niestety jednak cierpliwość i wyrozumiałość mieszkańców jest permanentnie nadużywana.

Po pierwsze, prawie wszystkie inwestycje są nieodpowiednio przygotowane i rozpoczynają się z opóźnieniem, jak chociażby budowa II linii metra, która na Pradze miała się zacząć rok temu. Potem następuje totalny chaos, spowodowany nieprzemyślanymi objazdami, paraliżującymi natychmiast pół miasta. Winny tego zamieszania jest Miejski Inżynier Ruchu, którego popisowym numerem jest... zwężanie ulic stanowiących objazdy. To on polecił m.in. zwęzić Stalową i Tamkę do Mostu Świętokrzyskiego, wprowadził turbinowy ruch na rondzie Starzyńskiego i zamknął Most Śląsko-Dąbrowski, choć przejazd nim byłby możliwy od ul. Sierakowskiego. Ci, którzy jeżdżą komunikacją miejską nie mają lepiej, bo do remontowego bałaganu trzy grosze dokłada Zarząd Transportu Miejskiego, zmieniając trasy autobusów i tramwajów tak, że mało kto wie, którędy one teraz jeżdżą i gdzie aktualnie znajdują się ich przystanki. Nie wspominając o tym, że jest ich zawsze zbyt mało. Gdy pół miasta jest już zablokowane i inwestycja wreszcie ma ruszyć, to okazuje się, że jeszcze o czymś tam zapomniano. Nie pomyślano na przykład o zgodzie na przesunięcie pomnika "Czterech śpiących", "nie zauważono", że w miejscu budowanego wiaduktu na ul. Modlińskiej przy Moście Północnym biegnie linia wysokiego napięcia. Z kolei budując wiadukt na ul. Cybernetyki "zapomniano", że teren należy do spółdzielni inwalidów i że najpierw wypadałoby zadbać, aby niepełnosprawni mogli przenieść swą produkcję gdzie indziej. Kolejną postacią kluczową dla miejskiego chaosu jest Koordynator ds. remontów, który przy zamkniętym przez metro skrzyżowaniu na pl. Wileńskim potrafi dodatkowo zamknąć np. Al. Zieleniecką, całkowicie odcinając od siebie dwie Pragi. Gdy już wreszcie dana inwestycja ruszy, to ciągnie się miesiącami, a nawet latami. Bo zazwyczaj wykonawców spotykają wszystkie kataklizmy i plagi egipskie - oczywiście "niemożliwe" wcześniej do przewidzenia, więc ich "pokonanie" jest często dodatkowo płatne. Gdy w wielkich bólach inwestycja dobiegnie końca, to potem miesiącami jest poprawiana i odbierana. Najlepszym przykładem jest wiadukt przy Dworcu Gdańskim, który po ukończonym z wielomiesięcznym opóźnieniem remoncie, przez kolejne wiele miesięcy był odbierany.

Patrząc wkoło widać, że Polska jest w budowie. Nie jest to jednak zasługa wyłącznie partii Donalda Tuska. Jednak odpowiedzialność za to, jak się buduje, bez wątpienia ciąży na Platformie Obywatelskiej, zwłaszcza tam, gdzie tak, jak w stolicy rządzi ona dziś samodzielnie.

Sebastian Wierzbicki
wiceprzewodniczący
Rady Warszawy
(Klub Radnych SLD)
www.sebastianwierzbicki.pl

5040